Moja przygoda z lakierami firmy Sophin zaczęła nabierać rumieńców. Kolejny lakier i kolejny raz zostałam oczarowana. Sophin nr 201 to zdecydowanie delikatniejsze holo, niż to, które pokazywałam ostatnio, ale nadal ma w sobie magię. Ciężko mi określić, czy to róż, czy to czerwień, bo zależnie od pory dnia i miejsca gdzie przebywałam na paznokciach widziałam.... truskawki :D Ale nie takie zwykle, prosto z krzaka. Ten odcień to dla mnie kolor dzieciństwa i dżemu truskawkowego, który mama dodawała do naleśników. Albo kompotu z truskawek, które razem zbierałyśmy. Nie wiem, czy to ma dla Was sens, ale jakoś nie potrafię inaczej opisać tego koloru. Na zdjęciach widzicie 2 cienkie warstwy i na pewno nie zaprzeczycie, ze i to holo ma swój niepowtarzalny urok.
I co powiecie? Rozumiecie już czemu ten kolor kojarzy mi się z truskawkami?