Koniec świata! Ja i pomarańczowy na paznokciach! To wróży tylko kłopoty... A jednak jest zauroczenie ;) Kiedy zobaczyłam co Madzia wyjmuje w ramach wymianki na spotkaniu dosłownie wyrwałam komuś ten lakier z ręki (chyba Daguszcze :D). Bo jak pomarańczowy to nie jest mój kolor to W7 Orange Dazzle, który jest żarówiastym żelkiem z mnóstwem drobinek musiał być mój. I co z tego, że moja skóra wygląda jakby była czerwona przy takim lakierze? Jest cudowny! Lakier nie nakłada się źle. Ale też nie powiedziałabym, że jest idealny w tej kwestii. Ze względu na ilość brokatu jest dość gęsty i pierwsza warstwa nakładała się opornie, ale drugą ładnie wszystko można wyrównać. Co do krycia... Sprawdzając w internecie doczytałam się, że kryje po dwóch warstwach. Niestety ja jeszcze widzę prześwity i nałożyłabym trzecią, ale to chyba nie stanowiłoby problemu, bo lakier bardzo szybko i bezproblemowo schnie. Oj nie chcę myśleć jak by się zmywał. Cieszę się że położyłam to cudo na bazę peel off ;)
Zdjęcie lekko nieostre, ale pokazuje ilość drobinek ;) |
Jak Wam się podoba? Uwierzcie, że w rzeczywistości jest jeszcze bardziej żarówiasty. I jestem nim totalnie zauroczona. W życiu bym nie powiedziała, że zachwyci mnie pomarańcz... Never. EVER. Myślę, że jeszcze pokombinuję i położę go kiedyś na czarną bazę jako topper. To może być ciekawy efekt...