Dwie godziny mama chodziła koło mnie i dosłownie błagała, żebym pomalowała paznokcie na czerwono. Bo to nie pasuje do mojego bojkotu. Ale po tym czasie po prostu dałam spokój, bo pomysłów brakowało. Początkowo plan był inny, ale naoglądałam się filmików w internecie postawiłam na... maziaje i własną inwencję twórczą. W sumie to mogłam odpuścić sobie kciuk, bo nie do końca mi się podoba, ale dałam sobie spokój ze zmywaniem, bo już było dość późno.
Lakier bazowy to Mollon Pro nr 8 - Real Red i jak sama nazwa wskazuje to klasyka klasyki. I cóż przyznam się, że lubię ten lakier (co widać po wymęczonej buteleczce) pomimo, że dość szybko ściera mi się on z końcówek. Na szczęście nie bardzo rzuca się to w oczy, więc totalnie się tym nie przejmuję i zachwycam się jego schnięciem, nakładaniem i trwałością. To jeden z nielicznych lakierów w mojej kolekcji, któremu top coat nie jest potrzebny. Dodatkowo TEN okres tego roku sprawia, że bezkarnie sięgam po wszelakie brokaty. Dlatego tym razem postawiłam na "maziaje" w wykonaniu lakieru Golden Rose z serii Jolly Jewels nr 106 zwanym potocznie rybią łuską. Uwielbiam jego połączenie kolorystyczne. Zieleń, fiolet i złoto sprawiają, że nie mogę oderwać od niego wzroku co zobaczę buteleczkę. Wzorek wykonałam pędzelkiem do zdobień i mam co raz większy szacun dla dziewczyn, które malują samodzielnie te wszystkie cuda na paznokciach! Mi nic ambitnego nie wyszło, ale mi się podobało. Ot tak zwyczajne mani z odrobiną błysku. Zobaczcie same! :)