Macie takie lakiery, do których czujecie "miłość od pierwszego pociągnięcia pędzelkiem"? Ten właśnie do nich należy. Eveline Holografic Shine, bo o nim mowa sprezentowała mi B., która odwiedziła mnie nie tak dawno temu. Lakier zachwycił mnie w każdym możliwym wydaniu. Pięknie się mieni, szybciutko schnie, sprawnie się maluje i... trzyma się na paznokciu prawie tydzień! Nic tylko mogę się nim zachwycać. Szkoda, że nie mogę dorwać żadnego innego koloru z tej firmy, bo pewnie kosztują grosze i podoba mi się mała pojemność. Wiadomo nie jest to Color Club, ani Gosh, ale chwilowo moje holograficzne chciejstwo zostało zaspokojone :) Z resztą sami zobaczcie!
A na koniec życzę Wam fajniejszego weekendu niż mój ;) Ja się muszę zmierzyć z ostatnim egzaminem, który mnie czeka na uczelni. A potem niech pisanie pracy już mi pójdzie. Błagam wszystkie możliwe siły wyższe! ;)
Ojej, ojej, ojej. I ja w Rossmannie byłam i zakupy zrobiłam i oświadczam uroczyście! Do lipca nie kupię lakieru! No oprócz kiwi z My secret! I może jednego Richa. I... nie, nie, nie pilnujemy się :D W pierwszy dzień promocji poszłyśmy z mamusią, bo akurat przez przypadek byłyśmy i kupiłam pierwszego Apocalipsa z Rimmela w kolorze Solscite za niecałe 15 zł, a także za szalone 5.99 masełko do ust z Nivea. Ile ja się na nie czaiłam, żeby złapać na dobrej promocji! Już mogę powiedzieć, że było warto, moje usta dawno nie były tak ładnie nawilżone!
Dziś, chociaż miałam się powstrzymać przyciągały mnie już z daleka dwa lakiery. Koleżance, która ze mną byłam powiedziałam, że ma mnie pilnować, żebym kupiła maksymalnie trzy. I... spełniłam postanowienie (I jeszcze każdy kosztował 3,59 zł)! Odbiegłam planem tylko maseczką z zielonej glinki za bagatela 0,89 zł! A jeszcze moje przyjaciółki mnie rozpieściły, za co dziękuję! Jedna sprezentowała mi kolejny Apocalips, tym razem w niesamowicie żywym i pięknym kolorze Stellar, który czuję będzie idealnie pasował do mojej weselnej kiecki :D A druga kazała mi wybrać dwa lakiery, więc dziś do kolekcji dołączyły:
Wibo Extreme Nails nr 2 - piękny różowy kolor, który w ostatniej chwili się do mnie uśmiechnął
i chwyciłam odchodząc od szafy ;),
Wibo Trend Erition - Folk Fashion nr 1 - cudowny niebieski kolor,
który kojarzy mi się z Grecją,
Wibo Trend Erition - Folk Fashion nr 5 w kolorze trawy,
Słoneczny Patrol by Jamapi, który od dawna się do mnie uśmiechał!,
Manhattan Quick Dry nr 26S - cudowny fiolet!
Coś czuję, że wszystkie zobaczycie w akcji na paznokciach w ramach dnia dziecka i planowanej Akcji Skittles. Rzadko biorę udział w różnych akcjach, ale po tych zakupach chyba się skuszę ;) co Wy sobie kupiłyście?
Dziś nie będzie "życiowo", chociaż planowałam kolejną część blogów, które uwielbiam. Dziś o najładniejszym z lakierów, który dostałam od Amethyst, czyli Color Club w kolorze, jeśli wujek Google dobrze podpowiada Jingle Jangle. To taki 'hamerykański' Jolly Jewel. Piękny błękitno-wrzosowy brokat, który w zależności od kąta padania światła mieni się wszystkimi kolorami tęczy, a czasem wydaje się być morzem srebrnych drobinek. I w sumie właśnie ta zmienność spowodowała u mnie niesamowite trudności ze zrobieniem mu przyzwoitych zdjęć, bo cudów nie wymagałam. Dziś wybaczcie, ale fotki są zrobione telefonem i kiepskim aparatem, który swojej mamy nie lubi i nie robi ostrych fotek w opcji makro.
Ale wracając do lakieru to mogę go określić jednym słowem... cudo! Pomalowałam nim paznokcie i poczułam się jakbym na każdym miała wielki brylant, albo jakiś inny piękny kamień. Lakier zdecydowanie niż JJ trzyma się na paznokciu - po 2 dniach widzę tylko braki na końcówkach na palcach wskazujących (od komputera), ale one i tak nie są jakieś znaczące i trzeba się przyjrzeć, żeby je zobaczyć. Nie bardzo zadziera bez top coatu, więc jakby się uprzeć można sobie i to odpuścić, ale ja lubię raczej gładkie paznokcie (tylko przy piaskach pozwalam na odstępstwo), więc pokryłam go topem z limitki Vintage District z Essence i... to był chyba mój błąd. Nie dość, że lakier długo sam z siebie jest plastyczny, a ten top coat unieruchomił mnie na pół wieczoru. Z Rimmelem nie miałoby to miejsca. W sumie teraz boję się zmywania, bo nie nałożyłam pod niego bazy peel off, ale lakier tak mi się podoba, że póki nie będzie mega odprysków nie mam zamiaru się go pozbywać. Z resztą sami zobaczcie dlaczego, a żeby dodać jeszcze wow to powiem, że mam 2 warstwy, ale jestem pewna, że jako topper też się sprawdzi :) (niektóre zdjęcia są celowo rozmazane, żebyście zaobserwowali na ile kolorów się mieni, a ciężko było wybrać niewiele fotek):
I na koniec pytanie... Czy taka jakość zdjęć CHWILOWO Wam odpowiada? Bo nie wiem kiedy uda mi się odzyskać mojego Nikona, a komórką jak widać chyba strasznej tragedii nie ma. Jakoś nie chcę zawieszać bloga, a jak Wam się zdjecia nie podobają to po zużyciu mojego zapasu starych jest szansa, że będę do tego zmuszona. Z resztą... Inaczej nie pokażę nowości ;) Powiedzcie szczerze! Może być?
Miłego tygodnia Wam życzę :)
Nie mogę pić herbaty, kawy, zjeść buraczków, jestem kaleką z kapustą na kolanie, więc dzisiejsza masówka poczty niesamowicie poprawiła mi humor! Wczoraj listonosz zostawił awizo, ale że wiedziałam, że jeszcze jedna jest w drodze to czekałam i.. się doczekałam :D Rano przyszła nagroda od Manii:
A w niej:
Kusiły mnie te lakiery i kusiły! I się pojawiły cudownie w moim domu ;) Dodatkowo przybyła maskara i eyeliner, ale ten dostanie Amethyst, bo mi się zdublował. To zdecydowanie za mało za prawie kilogramową paczuszkę, którą odebrałam dziś z poczty:
Dosłownie paznokciowy raj! Zachwycona jestem, bo to nie tylko paznokciowe skarby, ale kolejne maskary, próbeczki i woski. Cudowna paczka, za którą nie wiem jak się odwdzięczyć!
A teraz nie wiem od czego zacząć :D Miłego popołudnia Wam życzę :D Ja się delektuję cudeńkami i leczę.
Miałam nic nie pisać, ale to jest tak słodkie, że muszę podzielić się ze światem! No przecudne! Niedługo pokażę Wam paczuszki, które do mnie idą :) I ostatni z lakierów od B. I bazę do cieni... i... może chcecie coś konkretnego? :D
Kiedy to czytacie ja właśnie wysilam się na hiszpańskim :)
Urodziny Amethyst zbliżają się wielkimi krokami i z tej okazji zorganizowała ona konkurs makijażowo-zdobieniowy. Do 24go możecie się pochwalić swoją stylizacją urodzinową. Moja prezentuje się tak:
Wiedząc co inne dziewczyny czarują na paznokciach zdaję sobie sprawę z marności moich szans, ale jestem z tego zdobienia bardzo dumna. Sama urodziłam się w styczniu i w urodziny zawsze ubolewam nad brakiem słoneczka i ciepełka. Dlatego też gradient, który kojarzy mi się z wielobarwnością tego święta. Trzy żywe kolory, które są dla mnie jak serpentyny wiszące na przyjęciach urodzinowych. Na drugiej ręce 2 baloniki, o które, będąc dzieckiem, zawsze walczyłam w urodziny :D No i na koniec... kolorowa babeczka, zamiast tortu, bo w ten dzień możemy pozwolić sobie na coś słodkiego ;)
Do zdobienia użyłam:
- Sharpie srebrny,
- Golden Rose Rich Color nr 35,
- P2 Summet Attack Green Palm Tree,
- Flirt od Amethyst by Wibo,
- NYC nr 134 Pinstripe White,
-Colour Alike nr 151 Miętus,
- Smart Girls Get More nr 161,
- Golden Rose Jolly Jewel nr 115,
- Paese nr 107,
- Eveline MiniMax 682,
- Golden Rose Holiday nr 62,
- Top coat Revlon,
- Odżywka diamentowa jako baza (nie mam jej na zdjęciu)
Przepraszam za zalane skórki. Miałam niecałą godzinę na zrobienie gradientu, namalowanie wzorka i zmycie jako tako skórek, bo miałam nieplanowany wyjazd
Zachęcam i Was do wzięcia udziału!
Amethyst, moja droga... Wszystkiego najlepszego! ;)
Przede wszystkim dziękuję Wam! Gdyby nie Wy mój blog nie zdobyłby 100 obserwatorów! Dzięki temu wiem, że te moje bazgroły mają jakiś sens :) Zachęcam Was też do polubienia mojego fan page'a na Facebooku. Tam na bieżąco możecie się dowiedzieć co i jak u mnie ;)
Wszyscy mamy takie blogi, które lubimy czytać i zaglądać nawet z nudów. Czytać starsze notki, przeglądać komentarze itp. No ja mam. :D I to w sumie całkiem takich blogów sporo, więc co jakiś czas będę się dzielić z Wami takimi moimi perełkami, chociaż pewnie większość i tak znacie :) Dziś kolejność przypadkowa, nie mogę się zdecydować kto jest moim numerem jeden, więc pamiętajcie Kochani blogerzy! Wszyscy nim jesteście! :))
1. Amethyst
Jedna z moich ulubienic i jeden z pierwszych blogów, które zaczęłam obserwować. Tutaj mogę czytać o kosmetykach, do których nie mam dostępu, oglądam piękne zdobienia, zachwycam się. Amethyst to na dodatek przemiła dziewczyna, która każdego dnia motywuje mnie do dalszej pracy nad moim blogiem, daje dobre rady i podtrzymuje na duchu dobrym słowem :)
2. B for beautiful nails
Dobrze wiecie, że B. jest dla mnie jak starsza siostra blogowa (chociaż rocznikowo jest troszkę młodsza ;)). Moja mała Cheeky Queen, Królowa Płytek i Wariatka :D Od niej zaczęła się blogowa przygoda, w sumie dzięki niej teraz mnie czytacie. Jedna z moich zdobieniowych idolek, które podziwiam i chciałabym choć trochę dorównać. Totalny pewniak na poprawę humoru ;)
3. Aalimkaa
Masz zły humor? Wpadnij na jej bloga, poczytaj jej komentarze. Dla mnie chyba najbardziej pozytywna osoba w blogowym świecie. Zdecydowanie zazdroszczę jej talentu i ilości dobrych wibracji. Piękne zdjęcia, świetnie pisane notki i caaałe mnóstwo kolorowych lakierów to to, co lubię. Razem z tą pozytywną energią tworzy się niesamowicie fajny i energetyczny miks, którym chce się zarazić.
4. Swatchmen
Dla mnie człowiek zagadka. Chyba jedyny bloger płci męskiej, którego podziwiam za odwagę i jednak pewnego rodzaju stonowanie. Zdecydowany ulubieniec lakieromaniaczek. Zawsze jak czytam komentarze pod jego notkami czekam na wyznanie miłosne skierowane od którejś z Was :D Najbardziej rzeczowy komentujący. Zawsze. Można powiedzieć, że jest niesamowicie profesjonalny w tym, co robi.
5. Jamapi
W sumie nie wiem co lubię w tym blogu. Czy to zawsze idealne i przyciągające oko zdjęcia, czy ciekawe notki, czy fakt, że autorka to przemiła kobietka, z którą zawsze można pogadać na konkretny temat. Jak się napisze coś więcej niż "super", "świetnie" autorka zazwyczaj odpowiada, co ja osobiście lubię, bo wiem, że mnie czyta i nie olewa. W sumie dzięki niej stałam się bardziej świadomą konsumentką i nauczyłam się zwracać uwagę na to, co kupuję. To zawsze pierwsze miejsce, do którego zaglądam jak szukam opinii na temat jakiegoś kosmetyku.
Lubicie te blogi? Macie jakiś faworytów spośród tej piątki? Dajcie znać! A tak totalnie przy okazji! Nie znacie może jakiś fajnych balsamów, które delikatnie i naturalnie brązują? Moje nogi wyglądają, jakbym je z mąki wyjęła :((
Miłego tygodnia Wam życzę :)
Wiele z Was mówiło i zauważyło, że moje paznokcie są w duużo lepszym stanie niż wcześniej. Oprócz tego, że dbam o nie zdecydowanie bardziej (blogi zdecydowanie robią ze mnie i świadomą konsumentkę i świadomą lakieromaniaczkę) to zdecydowałam się na suplementy. Pierwszego, skrzypowego nie pamiętam, kupiłam na promocji z powodu wypadających włosów w zmożonej ilości po zimie, ale nie bardzo pomógł. Drugi za to... zdziałał cuda! Wygrałam go w rozdaniu u Kamili na blogu. Mega krzem już po niecałym listku sprawił, że moje paznokcie stały się twardsze, pomimo rozdwojeń w ogóle się nie łamią, lepiej wyglądają. Ogólnie jest pięknie i kolorowo! :D Co do włosów... nie widzę większych efektów, ale fakt włosów na szczotce widzę mniej, ale nie wiem, czy to wynik końca zimy, czy suplementów.
Czy polecam? Hell yeah! Ja uważam, że warto, chociaż nie wiem, czy przyniesie to efekty na dłużej. Jednak jestem pewna, że prawie na pewno wrócę do tego suplementu, bo nigdy nie byłam tak zadowolona z efektów.
Czy polecam? Hell yeah! Ja uważam, że warto, chociaż nie wiem, czy przyniesie to efekty na dłużej. Jednak jestem pewna, że prawie na pewno wrócę do tego suplementu, bo nigdy nie byłam tak zadowolona z efektów.
Przyznam się szczerze, że nie jestem zachwycona jakością zdjęć. Wstrętna i ponura pogoda uniemożliwiła mi zrobienie przyzwoitych fotek i mimo starań i przybierania dziwnych póz nie pokazują w pełni uroku gradientu. No bo właśnie dziś o nim. Pierwsza próba i muszę powiedzieć, że bardzo mi się ta technika podoba. Jest łatwa, a efekt jest genialny. Ubolewam tylko nad tym, że pod top coat dostały się kłaczki swetra, który miałam na sobie, więc wybaczcie. Nie jestem mistrzem photoshopa, żeby umieć pozbyć się tego bez śladu ;) Do gradientu użyłam lakiery, które już zagościły na moim blogu - pastelowe żółtko i miętusa z Colour Alike. Osobiście jestem zauroczona i kojarzy mi się z plażą i morzem rozbijającym się o żółciutki piasek. Co sądzicie o mojej pierwszej próbie? :))
Mam nadzieję, że Wam też choć trochę przypadła do gustu moja pierwsza próba z gradientem :)