W sumie to miałam w planach napisać notkę wczoraj, ale ostatnie dni i pogoda nie nastrajały najlepiej, więc jedyne o czym marzyłam to sen. Na szczęście dziś pomimo dalszego lenistwa postanowiłam zebrać się w sobie i napisać Wam kilka słów o pewnym lakierze.

P2 Sand Style 120 Dreamy to zniewalająco piękny niebieski piasek. Brakowało mi czegoś takiego w mojej kolekcji, więc kiedy zobaczyłam nowości P2 od razu dzwoniłam do ciotki po dostawę. Bo jak można się oprzeć takim niebieskościom? Zwłaszcza kiedy są przepełnione mnóstwem złotych drobinek? Oj uwierzcie warto było go dorwać! Bardzo ładnie się nakłada, świetnie manewruje pędzelkiem (P2 to jedna z niewielu firm, którą ciężko mi zalać skórki, a w tym to jestem całkiem niezła), no i schnie w bardzo przyzwoitym tempie. Jeszcze zanim pokażę zdjęcia muszę przyznać, że P2 to mój faworyt jeśli chodzi o piaski. Chyba jeszcze żaden mnie nie zawiódł. I to nie tylko aplikacją, ale i kolorami, trwałością, czy delikatną strukturą. Bez bicia się przyznam, że czekam na kolejne lakiery z tej serii. Z resztą co ja będę gadać. Obejrzyjcie ten Lakier Marzeń ;)

Nie wiem dlaczego wszystkie dziewczyny wstydziły się aparatu.... Dlatego też nie ma zdjęcia grupowego, ale... co będziemy marnować czas na zdjęcia ;) Lepiej plotkować i śmiać się na całego! :)

Oczywiście dyskusje ożywiły się, kiedy Iwona i Dominika wyjęły schowane niespodziankowe paczki :) Przecież jak można się powstrzymać przed sprawdzeniem jaką zawartość miały kolorowe torebki ;)

Dziewczyny dziękuję za cudowną sobotę! Ja bawiłam się wyśmienicie i to zdecydowanie nie był zmarnowany czas ;) Mam nadzieję, że to nie ostatnie spotkanie w takim towarzystwie! Bardzo się cieszę, że niektóre z Was poznałam, z niektórymi spotkałam ponownie. Jedyne, co mogę powiedzieć to... Do następnego razu! ;)

Zanim jeszcze przyszły płytki wiedziałam co pójdzie na pierwszy ogień. Paczka pół dnia leżała w pracy bez otwierania, a ja zacierałam ręce na myśl o zielonych listkach z płytki XY13 na pastelowej żółtej bazie. I właśnie w ten sposób nie musiały one czekać zbyt długo. Jako bazy użyłam lakieru Dor Vinyl Nail nr 503 - uwierzcie mi ta seria to chyba jedyne pastele, które krótkie paznokcie pokryją jedną grubszą warstwą. Do stempli użyłam  lakieru Colour Alike z serii Typografia - F. W sumie mogę powiedzieć, że wyszło nie wiosenne, ale już letnie zdobienie! Było wesoło, kolorowo i w sumie pod kolor do aktów urodzeń, które ostatnio wprowadzałam w pracy ;) 

Dziś skupmy się na pięknej płytce do stemplowania, którą możecie dostać na aukcjach Promoto-Promoto za 14.90 zł (cena za zestaw - płytka + stempel gratis! A jak powołacie się na mojego bloga to jeszcze dostaniecie jakiś gratis ;)) Jeśli chodzi o wrażenia z jej użytkowania muszę przyznać, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczona! Wzory odbijają się wyraźnie i bez większych problemów. Jedyne, co zaobserwowałam to fakt, że moja zdrapka z zestawu stemplowego tutaj nie sprawdza się tak dobrze jak w przypadku płytek z BPS. Ale podmieniłam ją ze starą kartą z bankomatu i od razu wszystko zaczęło działać bez zarzutu. W sumie to przyczepić muszę się tylko do faktu, że wzory są za wąskie na mojego kciuka. Tutaj udało mi się dosztukować jednego listka i nie rzucało się to w oczy, ale gdyby nie on dziurki byłyby- chociaż nie jakieś wielkie (ach to moje celowanie) - to jednak widoczne. Zanim jeszcze pokażę Wam zdjęcia od razu przepraszam za skórki - użyłam innego produktu niż zwykle i nie do końca się sprawdził przy foceniu. Bo pielęgnacyjnie - jest miłość! ;)

I jak Wam się podoba to zdobienie? Trochę żałuję, że jestem zmuszona robić zdjęcia w nocy, bo mam potem problemy z jasnością zdjęć, ale myślę, że doskonale widać, że płytka jest zdecydowanie warta uwagi. Mam nadzieję, że chociaż trochę Was skusiłam, bo ja jestem zauroczona płytką. Już myślę który wzór wykorzystać jako następny, zwłaszcza, że mam w tym tygodniu tylko jeden dzień wolnego (wybory!) i spędzę go na spotkaniu blogerskim w Bochni. Już nie mogę się doczekać!

PROMOTO-PROMOTO

Pamiętajcie, żeby robiąc zakupy powołać się na mój blog (wystarczy podać adres bloga), a do zakupów zostanie dla Was dołączony jakiś miły gratis :)

dla R.

Hej Kochani! Dziś przychodzę do Was z króciutką notką, a raczej mini haulem ;) Pomimo, że na blogu ostatnio nie jestem tak często jakbym chciała to na Facebooku staram się Was powiadamiać o wszystkim na bieżąco ;) Ostatnio też dzieliłam się linkiem do nowych płytek, które do swojej oferty wprowadziło Promoto-Promoto. Wczoraj trzy z nich dostałam do testów i muszę na szybko podzielić się z Wami pierwszymi wrażeniami. Dlaczego? Bo... JEST SZAŁ! I może ja nie jestem ekspertką jak B., czy Yasinisi, ale do zakupu przyciąga nie tylko cena, ale i całkiem dobra jakość. 

Za 14,90 zł dostajecie dużą płytkę i dwustronny stempel! Można powiedzieć, że to idealny prezent dla początkującego stemplowicza ;) Przyznam szczerze, że na razie testowałam tylko płytkę (nie chciałam ryzykować ze stemplem, zwłaszcza, że mam dziś mało czasu na poprawki), ale stempel wygląda całkiem przyzwoicie. W sumie powiem szczerze, że najbardziej obawiałam się faktu, że wzory będą nieduże, ale na kciuku brakło mi tylko ok. 2 mm, więc rozmiarowo są porównywalne ze wzorami z płytek ośmiokątnych z BPS. TUTAJ znajdziecie całą masę wzorów, a kiedy już na coś się zdecydujecie pamiętajcie, żeby powołać się na mój blog :) Otrzymacie wtedy jakiś gratis do zakupów :)

PROMOTO-PROMOTO

Pamiętajcie, żeby robiąc zakupy powołać się na mój blog (wystarczy podać adres bloga), a do zakupów zostanie dla Was dołączony jakiś miły gratis :)

Są takie zdobienia, które chodzą po głowie i uwolnić się od nich nie da. Widziałam coś w tym stylu i u Oli i u Tamit i ciągle miałam w planach wyczarować coś podobnego. Z pomocą przyszły mi naklejki wodne z jednego ze spotkań (o ile się nie mylę są one z KKCenterHk)  i półperełki pochodzące z Born Pretty Store. Niebieski, który zobaczycie na zdjęciach to przepiękny Essie Coat Azure dorwany za śmieszne pieniądze na jednej z blogowej wyprzedaży. To chyba jedyny Essiak, który bez problemu kryje moje paznokcie przy jednej grubszej warstwie (może dlatego, że jako jedyny ma formułę profesjonalną?)

Jeśli chodzi o naklejki wodne to... muszę przyznać, że nie chciało mi się wierzyć, że te całopaznokciowe są wyższym poziomem nail artu. Widywałam takie opinie, że są trudne w obsłudze, ale jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Teraz już wiem, że to nie jest tak banalna sprawa jak z tymi mniejszymi i następnym razem pięć razy się zastanowię zanim po nie sięgnę! Nie dość, że wzory były zdecydowanie za wąskie na moje paznokcie to jeszcze uparciuchy nie chciały się do mojego paznokcia przykleić! Na szczęście po potraktowaniu brzegów zmywaczem (żeby dopasować je do kształtu płytki) udało mi się je przymocować na tyle, żeby je potraktować topem. Dodatkowo dla urozmaicenia użyłam półperełek. Zawsze za mną chodziły i cieszę się, że wreszcie udało mi się je dorwać. To świetna alternatywa dla tak kochanych przeze mnie ćwieków. Może i nie są tak jak one wielorazowego użytku, ale dodają kobiecości każdemu zdobieniu. Karuzelę z takimi półperełkami można dostać m. in. TUTAJ. Kosztuje ona $3.65, a dodatkowo jeśli użyjecie kodu zniżkowego VJL91 dostaniecie 10% rabatu. Wydaje mi się, że każda lakieromaniaczka powinna coś takiego mieć pośród swoich ozdóbek. A dlaczego? Zobaczcie na zdjęciach!

Myślę, że każda lakieromaniaczka poza arsenałem lakierów i ozdóbek ma jeszcze jeden zbiór rzeczy po które często sięga. Chyba łatwo się domyślić, że chodzi mi o produkty kosmetyczne do rąk - kremy, odżywki itp. Ja też taki mały zbiór posiadam. W sumie część z tych produktów trafiła do mnie przez przypadek, ale wydaje mi się, że właśnie w ten sposób można odnaleźć prawdziwe perełki. 

Podstawą pielęgnacji dłoni oczywiście są kremy. Nigdy ich fanką nie byłam, ale znalazłam takie, które lubię stosować i zapewne do nich powrócę. Oto kilka z nich.

Kolejną rzeczą, która zazwyczaj towarzyszy mi w pielęgnacji są saszetkowe peelingi i maski w jednym. Nie stosuję ich zbyt często, nie mam lubionej firmy, ale czasem moim dłoniom należy się małe spa. I tak jak dziś ;) wyciągam taką saszetkę, a później zachwycam się efektem. Zapewne zastosowanie zwykłego peelingu i kremu może dać podobny efekt. Ale czasem w okazyjnej cenie można się skusić i na takie, gotowe cudo :)

A już na koniec chcę pokazać Wam mojego ulubieńca ostatnimi czasy. To Skoncentrowana odżywka do regeneracji paznokci i skórek 5w1 Cztery Pory Roku. Ostatnio produkty Czterech Pór Roku zawojowały blogosferą. Ba! Nie widziałam jeszcze recenzji i już wiedziałam, że muszę mieć tę odżywkę. To chyba pierwszy produkt, któremu udało się zrobić porządek z moimi skórkami! Jedyne do czego się tutaj mogę przyczepić to opakowanie, w którym nie widać ile produktu mi zostało. Przez to byłam wręcz zszokowana, kiedy chciałam wysmarować nim skórki po pracy, a okazało się, że w opakowaniu nie ma już nic. Poza tym długopisową formę uważam za strzał w dziesiątkę. Nie dość, że można ją wrzucić do toreki, czy kosmetyczki na wyjazd, to jeszcze aplikacja jest banalna. Wystarczy przekręcić i można nakładać produkt, który nie rozlewa się na prawo i lewo jak tradycyjne oliwki. Dodatkowo 5 olejków, które znajdują się w składzie działają na paznokcie wzmacniająco. Już nie straszą mnie suche skórki i tzw. zadziory. Ba! Mam już dwa następne opakowania w zapasie, bo ten produkt stał się dla mnie paznokciowym Must have!

Co za dzień.... Miało być spotkanie w Kato 25go, niestety go nie będzie (a dokładniej mnie tam nie będzie), więc jest lekki smuteczek, ale mówi się trudno, zmienia plany, a Wam czas pokazać coś, co jest jedną z moich ulubionych pozycji w moim zbiorze. Mam na myśli Holo Top B. a star z Colour Alike. Lakiery holograficzne śnią mi się po nocach, więc możliwość dodania holo mgiełki na każdym możliwym lakierze to dla mnie coś cudownego. Zawsze marzyłam o holo pastelach, więc postanowiłam sobie stworzyć swoje własne skittles mani ;) I może efekt holo nie powala tak, jak w przypadku lakierów o takim wykończeniu, ale ma w sobie niesamowity urok. Ta delikatność łapie za serce na tyle, że swój top już straciłam. Najzwyczajniej w świecie ukradła mi go zakochana w nim mama. I to dosłownie. to chyba pierwszy lakier, który odmawia mi zwrócić i udało mi się go dorwać tylko raz - do mani poniżej. 

I jak Wam się podoba delikatna mgiełka? Ja muszę powalczyć o jej odzyskanie ;) 

A tak jeszcze na koniec - DZIĘKUJĘ za przemiłe komentarze z pytaniami gdzie jestem, za wiadomości (zwłaszcza Tobie Iza! ♥), za wszystko co piszecie, bo bardzo mnie to podbudowuje i wiem, że pisanie ma sens. A trudności z czasem (już mi się udaje ogarnąć, widzę co i jak ;)) to tylko chwilowa trudność i niedługo wszystko wróci do normy ;)

Ale dziś jest genialny dzień! Wprawdzie w pracy myślałam tylko o tym, żeby wrócić do domu to po powrocie udało się dziś reanimować lampę (!!) i jeszcze okazało się, że czasem moja paplanina na coś może się zdać i wygrałam u B. zielony kuferek! ^^ Tyle energii mi to dodało, że aż postanowiłam napisać notkę!

W sumie w pracy nie mam ograniczeń co do kolorów lakierów na paznokciach, ale z racji, że pracuję z ważnymi dokumentami boję się malować paznokcie czerwieniami, czy fioletami. Przez moje ręce przewija się mnóstwo papierów i  boję się zostawiać lakierowe ślady (nie wiem, czy Wy tak macie, ale czasem jestem w stanie ciemniejszymi lakierami zostawić ślady jakbym coś namalowała kredką ;)). Dlatego ostatnio stawiam raczej na neutralne kolory. Tym razem zdecydowałam się na Golden Rose Rich Color nr 10. To klasyczny nudziak, wpadający bardziej w brąz niż w róż. Jakoś fanką tego typu odcieni nie jestem (kocham wszystko, co ma jednak bardziej różowe tony), ale nie mogę im odjąć tego, że prezentują się bardzo elegancko. Do tego zdecydowałam się na delikatny nail art w postaci stempelków. Wykorzystałam TĘ płytkę z Born Pretty Store. To jedyna płytka w kształcie "kwiatuszka" którą posiadam, ale nie odbiega ona jakością od tych sześciokątnych. No może wzory sa minimalnie mniej wyżłobione, ale nadal odbijają się one bardzo ładnie. Do stempli wykorzystałam GR Rich Color nr 7 i wydaje mi się, że to był dobry wybór ze względu na fakt, że delikatnie wyróżniają się na tle nudziaka dodając mu elegancji i lekkości. 

Z resztą co ja będę gadać... zobaczcie sami. I z góry przepraszam za starte końcówki. Nie ma szans na mój powrót to domu po 10 godzinach w pracy bez nich. A bez lampy też było ciężko o jakiekolwiek zdjęcia przed pracą, czy wieczorem zaraz po zmalowaniu paznokci. Ale spokojnie. Niedługo wszystko wróci do normy ;) A teraz zapraszam na mani! 

I jak Wam się podoba takie delikatne zdobienie? Nie zgodzicie się ze mną, że jest ono idealne do biura? Jeśli ta płytka spodobała Wam się tak bardzo jak mi zapraszam Was na zakupy w BPS i koniecznie pamiętajcie, żeby podczas zakupów wpisać w odpowiedniej rubryczce kod: VJL91, a dostaniecie 10% rabatu! :) Serdecznie Was zachęcam, bo asortyment jak większość z Was wie jest świetny, a przesyłkę zawsze macie darmową ;)